24/10/2012

T-Mobile Ekstraklasa: Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław

W niedzielne popołudnie gdańska PGE Arena gościła „mecz przyjaźni”, w którym zmierzyli się dwaj z trzech „Królów wielkich miast”. Naprzeciwko siebie stanęły jedenastki miejscowej Lechii oraz Śląska Wrocław i trzeba przyznać, że zaprezentowały ciekawe widowisko. Szkoda tylko, że nie udało się po raz pierwszy w tym sezonie ekstraklasy przekroczyć bariery 20 tysięcy widzów na trybunach...

Obawiałem się, że wypad do Trójmiasta może nie obfitować w bramki. W Gdyni padł zaledwie jeden gol, również tylko jedno trafienie widziałem w Sopocie. Dlatego przed meczem Lechii w ciemno brałbym remis 1:1, a zwycięstwo którejś ze stron 2:1 byłby już bardzo dobrym rezultatem. Najwyraźniej nie doceniałem gdańszczan i wrocławian…

Lechia objęła prowadzenie dopiero tuż przed końcem pierwszej połowy, gdy rzut karny wykorzystał Abdou Razack Traoré (sytuacja z podyktowaniem „jedenastki” warta prześledzenia, bo gdyby nie faul Przemysława Kaźmierczaka, to Łukasz Surma cieszyłby się z bardzo ładnej bramki). Burkińczyk trafił też do siatki Śląska pięć minut po zmianie stron i mecz można by było uznać za rozstrzygnięty, gdyby nie Sebastian Mila. Kapitan Śląska – co prawda przy udziale rywali, bo po rykoszetach – zdobył swoją pierwszą i drugą ligową bramkę w tym sezonie i doprowadził do wyrównania. Zwycięskie trafienie dla wrocławian zanotował Rok Elsner, a wszystkie trzy gole dla przyjezdnych padły w przeciągu… 10 minut! Brawa dla Lechii, która staje się murowanym kandydatem do nagrody „Bayernu miesiąca”.


Piłkarze Lechii po porażce mimo prowadzenia 2:0 zasługują na burę, ale brawa dla klubowych działaczy i władz miasta, a przede wszystkim dla malarzy, którzy zdążyli z napisem na trybunie wschodniej akurat na wizytę groundhopperów z południa! :P

Napis "Lechia Gdańsk" pojawił się na PGE Arenie tuż przed meczem ze Śląskiem.

Warto wrócić do wspomnianego powyżej Sebastiana Mili. Pomocnik mistrza Polski pochodzi z Koszalina, ale to w Lechii (po fuzji w Lechii/Polonii) wkraczał w dorosłą piłkę. Mila nie ukrywa, że sympatyzuje z gdańskim klubem i chciałby jeszcze w nim zagrać przed zakończeniem kariery. Wiedzą o tym także Lechii, którzy podczas meczu wywiesili transparent „Seba, witaj w domu”. Kapitan Śląska nie spodziewał się pewnie, ze to właśnie tutaj zdobędzie aż dwa gole, pogrążając swój ukochany klub. Ale trzeba podkreślić, że przynajmniej nie cieszył się po żadnej ze zdobytych bramek.

fot. A. Wawrzyniak / lechia.net

Mecz przyjaźni wzbudził w wśród kibiców oby ekip wielkie zainteresowanie. Z Wrocławia w zorganizowanej grupie przybyło ok. 1200 fanów Śląska, ale z pewnością wielu innych dotarło do nad morze na własną rękę. Dokładnej liczby przyjezdnych określić się nie da, bo zajęli oni miejsca w młynie Lechii, a także na innych sektorach, trybunę dla gości pozostawiając pustą. W sumie na PGE Arenę dotarło w niedzielę 19415 widzów, co tanowi nie tylko rekord 8. Kolejki ekstraklasy, ale całego obecnego sezonu. Do przekroczenia bariery 20000 brakowało naprawdę niewiele, ale… Za dwa tygodnie (4 listopada) Lechia mierzy się z Legią i to może być okazja na ustanowienie kolejnego rekordu. Warszawiacy zapowiadają, że szczelnie wypełnią liczący 2100 miejsc sektor gości. 

21.10.2012; T-Mobile Ekstraklasa:
Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 2:3 (1:0)
1:0 - Abdou Razack Traoré 45' (k.)
2:0 - Abdou Razack Traoré 50'
2:1 - Sebastian Mila 62'
2:2 - Sebastian Mila 71'
2:3 - Rok Elsner 72'

Widzów: 19415.

Bilet: 35 PLN.



Trójmiejski hattrick:
Gdańsk | Gdynia | Sopot

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz