Przed tygodniem Arka Gdynia, remisując w Brzesku 1:1,
wywalczyła swój 900. punkt w historii występów w I lidze. W uznawanym za hit
13. kolejki spotkaniu z Olimpią Grudziądz arkowcy mogli natomiast zdobyć swoją
bramkę nr 900 na zapleczu ekstraklasy. Warunek: musieli co najmniej czterokrotnie
pokonać bramkarza biało-zielonych. Od tego byli jednak bardzo daleko…
Mecz przy Olimpijskiej zaczął się dobrze, ale odnoszę
wrażenie, że upływem czasu widowisko jakby „siadało”. Potwierdzają to relacje
ze spotkania, w których wyczytać można, że po zmianie stron spotkanie stało się
mnie interesujące, a bardziej brutalne. Potwierdzić może to sytuacja z 55. minuty,
kiedy Adam Cieśliński sfaulował Tomasza Jarzębowskiego. Kapitan Arki po
uderzeniu łokciem zalał się podobno krwią i musiał opuścić boisko, o dziwo podobny
los nie spotkał faulującego (tylko żółta kartka). A to nie jedyna sporna
sytuacja, o którą pretensje do arbitra mogą mieć gospodarze – w 83. minucie jeden
z obrońców Olimpii zagrał we własnym polu karnym ręką i Artur Aluszyk mógł podyktować
dla Arki rzut karny.
Jedenastka, wykonana skutecznie, prawdopodobnie zupełnie
odmieniłaby końcowy wynik i pomeczowe nastroje. Tymczasem mecz zakończył się
niesmakiem, a może nawet skandalem. W 89. minucie goście wykonywali rzut wolny,
dwukrotnie ten sam. Pierwszy, nieudany, został przez sędziego powtórzony. Druga
próba była skuteczniejsza: strzał Mariusza Kryszaka „wypluł” Michał Szromnik, a
bezpańską piłkę do siatki skierował Piotr Ruszkul, dając Olimpii zwycięstwo. Na
trybunach rozległo się głośnie „złodzieje, złodzieje!”, a po ostatnim gwizdku
drugą żółtą kartką ukarany został Krzysztof Sobieraj – oficjalnie za dyskusje z
arbitrem, chociaż sam zawodnik utrzymuje, że chciał sędziemu tylko… podziękować za zawody.
Mecz uznawany za hit kolejki (osobiście wydaje mi się, że
ciekawiej zapowiadało się starcie Floty z Cracovią) kibicowsko jednak zawiódł.
Żadna ze stron nie przygotowała oprawy, dobrze chociaż, że goście się pojawili.
Fani z Grudziądza przybyli w liczbie ok. 150 osób (w tym ośmiu zgodowiczów z
Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie), a na sektorze zameldowali się już na godzinę przed
meczem, dzięki czemu mogli nieco poprzeszkadzać przy „chodź, pomaluj mój świat”.
;) Poza tym przyjezdni zaprezentowali swoją wersję innego utworu, jakże dobrze
znanego kibicom Piasta Gliwice.
Obecny stadion Arki, o pojemności 15139 miejsc, powstał
stosunkowo niedawno, na miejscu poprzedniego. Prace budowlane trwały zaledwie
kilkanaście miesięcy (w tym czasie gdynianie grali na pobliskim Narodowym
Stadionie Rugby) i już w lutym 2011 roku obiekt mógł zostać oficjalnie otwarty,
ale… pojawił się problem. Inauguracja zaplanowana była na mecz z Lechem, z którego
kibicami fani Arki są zaprzyjaźnieni. Niestety los spłatał figla i z powodów
złych warunków pogodowych w historycznym dla Stadionu GOSiR meczu miała
wystąpić… Wisła Kraków (zaległy mecz z grudnia). Dlatego też działacze
żółto-niebieskich naprędce zorganizowali mecz towarzyski z bułgarskim Beroe
Stara Zagora (1:1). Nowy stadion nie przyniósł jednak Arce szczęścia, bo
gdynianie pożegnali się z ekstraklasą. Na dodatek obiekt ma pewne mankamenty,
dokładnie chodzi o zadaszenie, które nie zasłania wszystkich rzędów na
trybunach, a jego filary znajdują się na sektorach, dlatego też kupując bilet
na miejsca w rzędach powyżej 16-tego, należy przygotować się na ograniczoną widoczność.
A na koniec maskotka Arki, nazywanej w kibicowskim
środowisku „Śledziami”. Tak, maskotka to też Śledzik, tylko… Jak dla mnie
wygląda na skrzyżowanie konia i ryby, więc może autor miał na myśli konika
morskiego?
20.10.2012; I liga:
Arka Gdynia - Olimpia Grudziądz 0:1 (0:0)
0:1 - Piotr Ruszkul 89'
Czerwona kartka: Krzysztof Sobieraj (za drugą żółtą, po meczu) - Arka.
Widzów: 4136.
Bilet: 22 PLN.
Trójmiejski hattrick:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz