26/05/2015

T-Mobile Ekstraklasa: Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze

Niechętnie będzie się we Wrocławiu wspominać spotkanie 34. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze. Po pierwsze: ze względu na wynik, bo Śląsk w ostatnich minutach stracił wyrównującą bramkę i komplet punktów. Po drugie: ze względu na frekwencję, bo ta była najniższą w tym sezonie, a zarazem jedną z najniższych w całej, choć krótkiej historii liczącego ponad 43 tysiące miejsc obiektu!

Oddany do użytku jesienią 2011 roku Stadion Miejski we Wrocławiu może pochwalić się pojemnością przekraczającą ponad 43 tysiące miejsc. Cóż jednak z tego, skoro kilkudziesięciotysięczne widownie podczas spotkań piłkarskich zdarzają się na nim niezwykle rzadko. Podczas obecnego sezonu Śląskowi tylko dwa razy udało się przekroczyć próg w postaci 20000 widzów: w meczu 14. kolejki z Lechem (22687) oraz w meczu 23. kolejki z Legią (21005). W sześciu kolejnych spotkaniach frekwencja przy Alei Śląska kształtowała się na poziomie 10-15 tysięcy widzów , ale aż w siedmiu pozostałych nie przekroczyła 10 tysięcy! Jednak to, co wydarzyło się w minioną sobotę niemal wołało o pomstę do nieba: mimo ładnej pogody i dogodnego terminu, mecz z Górnikiem ściągnął na trybuny Stadionu Miejskiego zaledwie 5875 kibiców, z czego pół tysiąca stanowili przyjezdni z Zabrza! Liczba ta jest zdecydowanie najsłabszą frekwencją na domowych meczach Śląska w tym sezonie, ale - o dziwo! - nie najgorszą w krótkiej historii jednej z czterech polskich aren EURO 2012. Jeszcze gorzej bywało w poprzednim sezonie, dokładnie trzy razy:

  • 12.05.2014: Śląsk Wrocław - Widzew Łódź, 5742 widzów
  • 31.10.2013: Śląsk Wrocław - Podbeskidzie Bielsko-Biała, 5156 widzów
  •  2.12.2013: Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin, 4564 widzów

W sobotę na sektorze gości zameldowało się dokładnie 483 przyjezdnych z Zabrza, ale nie był a to całość sympatyków Górnika, jacy tego popołudnia pojawili się we Wrocławiu. Otóż na trybunie D, obok sektora gości, zasiadła także kilkunastoosobowa grupa zabrzańskiego Klubu Kibiców Niepełnosprawnych, którym towarzyszyli przedstawiciele wrocławskiego KKN-u. 

Tyle wieści z trybun. Natomiast na boisku, wszystko co najciekawsze, działo się po przerwie. W 48. minucie Mariusz Pawełek dalekim wyrzutem „uruchomił” Flávio Paixão, ten popędził prawym skrzydłem i dośrodkował do swojego brata-bliźniaka, a Marco Paixão łatwo poradził sobie z Adamem Danchem i dał Śląskowi prowadzenie. Mniej więcej kwadrans później dogodną sytuację do wyrównania miał Górnik, ale Szymon Skrzypczak trafił wprost w Pawełka. Chwilę potem Marco Paixão mógł podwyższyc na 2:0, ale dobrze interweniował Grzegorz Kasprzik. W odpowiedzi, z pozoru niegroźnej sytuacji bliski strzelenia bramki był Łukasz Madej, który przelobował Pawełka, ale piłkę z linii bramkowej wybił Dudu Paraíba. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze: w 89. minucie Madej dośrodkował z prawego skrzydła, a celną „główką” w okienko bramki Śląska popisał się rezerwowy Bartosz Iwan.


23.05.2015; T-Mobile Ekstraklasa:
Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 1:1 (0:0)
1:0 - Marco Paixão 49'
1:1 - Bartosz Iwan 89'

Widzów: 5875.

Bilet: 37 PLN.




Linki:

2 komentarze:

  1. Nie ma nic bardziej przygnębiającego niż pusty stadion. No ale po części sami są sobie winni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma nic bardziej przygnębiającego niż pusty stadion. No ale po części sami są sobie winni...

    OdpowiedzUsuń