12/10/2011

I liga: GKS Katowice - Pogoń Szczecin

„Ekstraklasa albo śmierć” – to hasło pojawiło się na jednym z transparentów na przedsezonowej prezentacji drużyny GKS-u Katowice i podkreślać miało głód wielkiej piłki (umówmy się, że na potrzeby tego wpisu terminy „polska ekstraklasa” i „wielka piłka” się pokrywają), jaki panuje w stolicy śląskiej konurbacji. Problemem jest jednak to, że piłkarze z Bukowej wyniki w I lidze osiągają fatalne i zamiast walczyć o awans, znajdują się w strefie spadkowej. Nie dziwne więc, że z trybun słychać okrzyki „kaj jest super GieKaeS?!”.

Na mecz, podobnie jak ten wcześniejszy w Sosnowcu, nie dotarłem na czas. Spóźnienie wyniosło jakieś 20-25 minut, ale tym razem winny byłem sam sobie – w głowie świtało mi, że mecz zaczyna się o 18:00, jednak zarówno na bilecie (nabytym około południa w dniu meczu), jak i na plakacie przy klubowej kasie, wpisana była godzina 19:00, czym się zasugerowałem. No cóż, stało się. Szkoda tylko, że przegapiłem jedną bramkę.

Co do meczu: Pogoń w pierwszej połowie zdobyła dwie bramki i spokojnie kontrolowała grę. GieKSa najgroźniejszą akcję - przynajmniej od momentu mojego pojawienia się na stadionie - stworzyła chyba w końcówce I połowy, kiedy to Bartłomiej Chwalibogowski z dystansu trafił w poprzeczkę. Po zmianie stron wynik nie uległ zmianie, ale głównie dlatego, że każdy strzał gospodarzy zmierzał w środek bramki Radosława Janukiewicza. W ostatnich minutach Pogoń trafiła do siatki po raz trzeci, ale - zdaniem sędziego - ze spalonego.

12.10.2011; I liga:
GKS Katowice - Pogoń Szczecin 0:2 (0:2)
0:1 - Emil Noll 26'
0:2 - Donald Djoussé 37'

Widzów: 1900.

Bilet: ?


1 komentarz: